Poniższy fragment pochodzi z książki “Remonty. Podręcznik Inwestora.”
U wielu inwestorów potrzeba znalezienia ekipy remontowej i myśl o współpracy z nią wywołuje gęsią skórkę. Zapewne wynika to z wielu negatywnych doświadczeń i dużego zróżnicowania jakości wśród ekip remontowych. Ale jak to w życiu – wszystko ma swoje dobre i złe strony. W poniższym wywiadzie z właścicielem firmy remontowej Wojciechem Wójcikiem dowiesz się m.in. tego, że także współpraca ekipy z niejednym inwestorem może wzbudzać wiele obaw… Jak cały proces wygląda z perspektywy ekipy remontowej i jak wygląda taka współpraca „od kuchni”? Tego dowiesz się z poniższego wywiadu.
Jeremiasz Gorzędowski: Zacznijmy od tego, jak długo zajmuje się Pan remontami.
Wojciech Wójcik, firma remontowa Tatex: Remontami zajmuję się 4 lata i 4 miesiące.
JG: To bardzo dokładna data. Od razu założył Pan własną firmę czy pracował Pan u kogoś?
WW: Nie od razu założyłem własną firmę. Na początku wykonałem kilka remontów jako pomocnik, pomagałem tacie. Przede wszystkim podglądałem pracę innych, biegałem z gruzem po schodach, czasami przewoziłem coś windą. Zaczynałem od podstaw. Trzeba się zaprawić fizycznie, żeby wytrzymać tempo, bo niestety jest ono wymagane przy każdym zleceniu.
JG: Zwłaszcza przez inwestorów.
WW: Tak, przez inwestorów; i to, jak człowiek jest zaprawiony, widać od razu. Jak ktoś nie ma odporności na stres i kondycji fizycznej, to nie nadaje się do pracy w budowlance.
JG: Rozumiem. A gdzie się Pan uczył, skąd czerpał wiedzę w tej branży?
WW: Tak jak mówiłem, zaczynałem u taty. Oprócz tego stosowałem różne metody nauki: po pierwsze internet – jest tam mnóstwo informacji, tylko nie można poprzestać na jednym artykule. Trzeba zobaczyć, co na jeden temat piszą różne osoby, i do tego jeszcze trzeba dodać swoje doświadczenie, bo często diabeł tkwi w szczegółach, o których się nie mówi. Musimy to wszystko skonsultować sami ze sobą i wybrać najlepszą metodę. Drugie źródło nauki – zdecydowanie polecam zatrudnić wykwalifikowanych pracowników i czerpać z ich doświadczenia jak najwięcej. Nie ma człowieka, który wszystko wykonuje idealnie. Ja obserwuję, jak daną rzecz wykonują różne osoby, i jako właściciel firmy wybieram, która metoda moim zdaniem jest najlepsza. Kolejna rzecz to eksperymentowanie, kreatywność i samodzielne wymyślanie rozwiązań. Musimy bazować na dostępnych produktach i ich przeznaczeniu.
JG: A jak wyglądało pierwsze zlecenie? Jaki był zakres prac?
WW: Kompleksowy remont mieszkania.
JG: Czyli od razu na głęboką wodę. Jak Pan sobie poradził?
WW: Pierwsze mieszkanie? Powiem szczerze, że na początku to była katastrofa, choć ostatecznie remont udało się zakończyć. Wykonanie było całkiem niezłe, ale kilka technicznych rzeczy zostało wykonanych źle. Niestety skończyło się to później redukcją wynagrodzenia przez inwestora. Rzeczywiście parę rzeczy niedokładnie zrobiono, np. źle obsadzono drzwi, bo nie wiedziałem, jak się je obsadza. Chociaż były wcześniej nauki, to dopiero praktyka je zweryfikowała. Właścicielka drugiego mieszkania, jakie wykonywałem, do tej pory jest bardzo zadowolona. Wyciągnąłem nauki z poprzedniego wykonania i było naprawdę bardzo dobrze.
JG: Czy łatwo było Panu zaakceptować fakt, że inwestor potrąca Panu kwotę z wynagrodzenia?
WW: Byłem niedoświadczony, nie wiedziałem, czy może potrącić, czy nie, czy mi się należy to potrącenie, czy nie. Mając cztery i pół roku doświadczenia, stwierdzam, że mi się należało. Wcześniej tego nie akceptowałem.
JG: A czy dla inwestora było to łatwe? Walczył Pan o to wynagrodzenie?
WW: Nie, nie walczyłem, nie chciałem się kłócić, stać z siekierą czy z młotkiem nad płytkami, jak niektórzy robią, i „albo pani zapłaci, albo nie wyjdę”. Zaczekałem na rozwój wydarzeń. Rzeczywiście z biegiem czasu zacząłem rozumieć, skąd się bierze brak wypłat, chociaż bywają wyjątki. Miałem taką sytuację, że wszystko zostało pozytywnie odebrane, ale źle zrozumiano cenę, chociaż wycenę wysłałem na maila w formie tabelki.
JG: To bardzo ciekawe, co Pan mówi, bo jest to temat, który również chciałem poruszyć. Nieporozumienia między inwestorami a firmami wykonawczymi – proszę opowiedzieć, o co chodziło w tej rozbieżności rozumienia ceny?
WW: Była to starsza pani z wnuczką, wnuczka wykształcona, później pomyślałem, że dobrze wiedziały, co robią. Wysłałem wycenę na maila, przypuśćmy 15 tys. zł za robociznę – remont mieszkania; to była duża kawalerka, 45 m2 w kamienicy. Pani zrozumiała, że kompleksowe wykonanie prac wyniesie 15 tys. zł; uznała, że ta kwota zawiera także materiały, a to była sama robocizna. Od tamtej pory po takim doświadczeniu braku wypłaty zawsze pobieram osobno zaliczki na poczet materiałów. Ostatecznie, mimo podpisania umowy z klientką i podpisania przez nią protokołu odbioru prac bez zarzutów, wynagrodzenie i tak nie zostało mi wypłacone.
JG: A co by Pan zmienił teraz, z perspektywy czasu, żeby zagwarantować sobie wynagrodzenie w podobnej sytuacji?
WW: Ta pani musiałaby być lepiej poinformowana. Powinniśmy podpisać bardziej precyzyjną umowę.
JG: Czego zabrakło w tamtej umowie, że potem pojawiła się wątpliwość?
WW: Nie było kosztu materiałów i nie było napisane wprost, ile wyniesie robocizna, jaki będzie szacunkowy koszt materiałów i na końcu suma.
Mało tego, pani wezwała nadzór budowlany, żeby zrobić mi aferę na budowie pod koniec remontu.
JG: Czyli sama nasłała na siebie nadzór? Na swoje mieszkanie?
WW: Tak, ale po 10 minutach rozmowy, kiedy przedstawiłem mu umowę, inspektor nie miał uwag i wyszedł.
JG: Rozumiem. Czyli bywa i tak, że inwestor świadomie prowadzi pewną grę, żeby ciąć koszty?
WW: Tak, czasami tak.
JG: A co sprawiło, że nie walczył Pan o to wynagrodzenie? Mówi Pan, że to było kilka tys. zł straty, czyli już spora kwota.
WW: Brak czasu – na tym też często bazuje inwestor, niestety. Brak czasu i pogoń za zleceniem, słaba cena robocizny, która jest na rynku. Gdyby to była większa firma, można byłoby poświęcić trochę czasu na wywalczenie wynagrodzenia, bo ono się należało, chociażby przez to, że zlecenie zostało wykonane bez jakichkolwiek wad.
JG: Okej, czyli podsumowując: warto bardzo precyzyjne ustalać koszty związane z remontem, zarówno w ofercie, jak i potem w umowie.
WW: Tak, krok po kroku: w jakiej formie będą wypłacane, ile zostanie do wypłaty na koniec, wysokość zaliczki, forma wynagrodzenia itd. A ile wypłacane ma być na początku i w trakcie – to zależy od doświadczenia wykonawcy, od rodzaju prac, rozpisanych etapów itd.
(…)
JG: A jak ocenić doświadczenie ekipy remontowej?
WW: Można ich poprosić, żeby powiedzieli, jak chcą zrobić np. ściany działowe. Musimy też umieć zweryfikować odpowiedź. Miałem taką sytuację: wyznaczyłem pracownikowi profilami przyściennymi sam dół ścianki, poprosiłem go, żeby tylko uzupełnił ściankę profilami, przerzucił obrys nad sufit i jednostronnie opłytował, a ja potem przyjdę sprawdzić. Nie mówiłem mu, co ile ustawiać profile. Wróciłem po trzech godzinach i przetarłem oczy. Był to jeden z eksperymentów budowlanych, chyba najgorszy, jaki widziałem. Pracownik powsadzał profile 75 mm na samych narożnikach, po czym złączył je poprzecznie profilami CD60 – zastosował dwie takie porzeczki. Ten człowiek nie miał za dużego doświadczenia albo był naprawdę bardzo źle nauczony, jak wykonywać ścianki, i myślał, że tak jest dobrze. Nie przyjmował do wiadomości, że wykonał ściankę niepoprawnie.
(…)
W dalszej części znajdziesz odpowiedzi na pytania: jak weryfikować ekipę, jak ocenić jej doświadczenie, jak rozliczać inwestycję z firmą remontową, czy firmy kto kupuje materiał, co z karami umownymi, rozmowa o “znikającym” materiale, gdzie kupować materiały budowlane wg właściciela firmy remontowej, co ekipom doskwiera we współpracy z inwestorem i więcej!
Cały wywiad przeczytasz w książce
“Remonty. Podręcznik Inwestora.”